heh... No ostatnio weny jakos brak.... Wyzdrowieć wyzdrowiałam, ale jakoś nie mam weny. W sumie to właściwie wenę mam, ale ostatnio po powrocie z pracy nie mam sił... I do tego jeszcze faza testów. Testuję chyba wszystko: cierpliwość szefa, kordonki, swoją cierpliwość i opanowanie, nowe techniki, nowe szydełko... Cóż tak w życiu bywa ;) I troszkę bym chciała, żeby już była sobota za tydzień i to późny wieczór. Od przedwczoraj w lodówce stoi piffko i się chłodzi na tę okazję - żeby usiąść i je wypić i mieć perspektywę nadchodzącego "w miarę spokoju".
A! U mnie jesień jest już w początkowej fazie - spadać zaczynają liście z drzew, od dwóch tygodni w lesie kwitnie wrzos a ludzie na potęgę wynoszą żurawinę (która dopiero zaczyna się czerwienić!). Normalnie paranoja.
Dobra, spadam...
I oczywiście zaglądaczy pozdrawiam!
Zdrowiej szybciutko! Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem na początku, że wełny brak... i już się miałem zapytywać czy przypadkiem uruchomiłaś kołowrotek :)
OdpowiedzUsuńCo poradzić. Dopada nas czasem chandra. Cieszę się że już jesteś zdrowa. Takie życie.. tak mało jest czasu na przyjemności ;)
OdpowiedzUsuń