niedziela, 9 czerwca 2013

209. Zepsute żelazko i coś jeszcze...

Nie lubię żelazek. Żelazka nie lubią mnie. I w związku z tym wszystko powinno być jasne. Nie zmienia to jednak faktu, że w każdym domu/mieszkaniu musi być żelazko. Bez niego nie da się zrobić pewnych rzeczy, takich jak np. zaprasować spodnie w kant. I ja sobie moje wyjściowe galoty na sobotę chciałam w kancik zaprasować. Jak mus to mus prawda? Są po prostu święta na których nie wypada się pojawiać inaczej niż w spodniach w kancik. Rzeczy martwe mają niezwykle złośliwą naturę, więc kiedy już wzięłam żelazko, na desce położyłam spodnie, to.... to żelazko się spaliło. Albo nie wiem co się z nim stało. Faktem jest że nie działczy...
Z tego też powodu ucierpiała wykonana przeze mnie serwetka, bo jej uroda nie została wydobyta poprzez uderzenie gorącym strumieniem pary. No dobra. Nie wyprasowana jest :/ a szkoda bo ładna jest...
I ma być nagrodą w Candy. Candy/Złap licznik z dwóch okazji:
1. Moje małe sobotnie święto - obroniłam pracę dyplomową
2. Zbliżamy się do 15 000 odwiedzin :)

Więc zapraszam do udziału w "Złap licznik". Pierwsza osoba która prześle mi na e-maila zdjęcie/"skrina" mojego bloga z licznikiem odwiedzin wartości 15000 wygra tę uroczą serwetkę. Do serwetki oczywiście będzie dołożone coś jeszcze ;)

A oto serwetka:


 No i jeszcze jedno. Niewymagane, ale mile widziane. Czyli umieszczenie poniższego podlinkowanego banerka u siebie na blogu :)


To już uciekam. Do pracy się na jutro szykować :)
Miłego wieczorka!

Katarzyna - dziękuję za radę. Będę kombinować w taki sposób :)

piątek, 7 czerwca 2013

208. Mandala #3

Skoro już uporałam się z pracą dyplomową i troszkę uporządkowałam sypialnię mogę spokojnie zająć się haftowaniem i wyżywaniem się artystycznym ;) Przynajmniej na razie :)
Ruszyłam z moją mandalą :) Tak wygląda dzisiaj:




Bardzo mi się ta robótka podoba :)
A na koniec dzisiejsze spotkanie oko w oko z przedstawicielem świata owadów:


Cieszę się że moje wyroby z ostatniego postu się Wam spodobały :)
Ciapara- w sumie szycie poszło szybciej niż myślałam :) Najgorsze było zakładanie koronek, bo spódnica jest z plisek złożona, ale jak już człowiek do wprawy dojdzie to...
Promyk - nie było celem zrobienie sukni ślubnej, ale skoro już dwie osoby mówią że to suknia ślubna to niechaj  tak będzie :)
Katarzyna - ja też nie mam córki :) i jakoś się bezkarnie bawię tą lalką  ;)
Emmaja - i to jest właśnie rozdarcie... dzieci nie mam, i w sumie to nie wiem czy chciałabym mieć syna czy córkę... Chyba jednak syna, z babami są same problemy ;)

To teraz mykam :) pozdrawiam serdecznie

czwartek, 6 czerwca 2013

207. Szafa lali :)

Jakiś czas temu pewna piękność dorwała się do mojego pudełka ze wstążkami i koronkami... Dodam iż tę długonogą piękność zawdzięczam Kasi - autorce bloga Filcaki i spółka oraz jej córce :)
Dziękuję Dziewczyny!


Moja panna przebierała i przebierała i przebierała aż w końcu wyciągnęła kilka koronek.
 W sumie to rozumiem :) Gorąco się robi a ciuszki z włóczki robione szydełkiem i na drutach są za grube na ten skwar. Powstała więc suknia do samej ziemi z cienkiej koronki. Muszę dorobić do niej jeszcze gorset. Może funkcjonować samodzielnie, może funkcjonować jako halka, może funkcjonować jako romantyczna koszula nocna...
 Powstał także bieliźniany komplecik do którego właśnie potrzebuję małych guziczków. Bluzka z taaaaaaakim długim rękawym i do tego spódniczka. Spódniczka może być użyta jako halka pod sukienkę. Jest ściśle dopasowana do talii.
 I na koniec coś co było zrobione jako pierwsze tak na prawdę. Miała być suto marszczona, tórjwarstwowa szeeeeroka halka. Taka jaką nosiły panie w epoce wiktoriańskiej (chyba). Niestety trzecia, najwyższa warstwa wyszła zbyt ciasna więc musiałam troszeczkę pokombinować. Najpierw pomarszczyłam górę. Potem postanowiłam doszyć jeszcze jedną warstwę troszeczkę innej niż w całości koronki. Tak powstała z halki spódnica.
Spódnica wydawała mi się jednak niepełna więc doszyłam górę. Forma gorsetowa z zaszewkami z przodu, wiązana z tyłu. Dookoła brokatowa wstążka zmarszczona i doszyta w pasie. No tak. Gorset powstał z szerokiej wstążki satynowej.
A potem do kompletu z kawałka koronki powstał szal i jeszcze malutka torebeczka. Efekt końcowy jest taki jak poniżej:


 Ups! Chyba coś komuś upadło ;)

 Suknia trzyma się ładnie na tym plastikowym ciałku. Nie potrzebne są nawet ramiączka :) Wykroje? Nie używałam. Po prostu owijałam wstążką i robiłam na bieżąco szwy i zaszewki.

Na dziś byłoby tyle, wracam do krzyżyków.