Mój hafcik ostatnio nie posunął się zbyt do przodu a to za sprawą kilku rzeczy. Po pierwsze w piątek byłam na spływie. Było super! Akcja była szybka po pracy zajechałam do domu zabrałam "moje dzieciaki" i pojechaliśmy. Nie przeszkodził nam nawet ulewny deszcz. Na ognisku nie zostaliśmy woleliśmy wrócić do domu i pojść nad jeziorko. Tam spędziliśmy prawie 2 godziny. Po powrocie rozegraliśmy jedną partię w karty i poszliśmy spać...
A dziś? Pogoda była tak ładna, że znów poszliśmy nad jeziorko tylko tym razem nie wieczorkiem a po południu. Posmażyliśmy się troszkę na słonku. Po powrocie okazało się, że była dostawa ogórasów i zaczęła się akcja "ogórek". Więc cała rodzinka zajęła się przetwarzaniem płodów natury. I takim sposobem mamy ogórki konserwowe, kiszone, małosolne, pikle, sałatkę ogórkową i ogórki surowe ;)
Na hafty po prostu ostatnio nie miałam zbyt dużo czasu nad czym ubolewam troszkę.
Ostatnie postępy w wyszywaniu wyglądają tak:
Podziubię jeszcze troszkę, chociaż barki boleją mnie bardzo ;)
Pozdrawiam zza słojów z ogórami!
być mamą, gospodynią i kobietą to zajęcie 24h:) przez to doceniamy każdą chwilę dla siebie :) powodzenia:)
OdpowiedzUsuń