W trakcie moich urlopowych wojaży odwiedziłam dwa warszawskie muzea: kolejowe i muzeum motoryzacji. Do tego drugiego szłam z moim panem i kumplem z pewnym ociąganiem. No co kobieta może robić w takim muzeum... ale się zdziwiłam :) prawie siłą musieli mnie wyciągać!
Po pierwsze przy wejściu była wystawa rękodzieła warszawianek z okresu międzywojennego. Po prostu szał! Może rzeczy za dużo nie było, ale na krótką wizytę to tak w sam raz. I moje zdziwienie. Wszystkie użyte muliny, kordonki, włóczki etc. pomimo prawie 100 lat nie straciły swoich barw! Kolory dalej żywe i nasycone. Jedyne w czym widać wiek to zżółknięte materiały - co jest skutkiem używania krochmalu (dziewczyny, nie przechowujcie swoich dzieł wykrochmalonych. Moja mama kiedyś tak zrobiła i pożółkły jej wszystkie serwetki!). Potem zachwyciłam się samochodami. Unikatowe modele aut warszawskiego FSO. Samochód Marszałka Piłsudskiego przystosowany specjalnie dla niego, Ford T, ehhh.... chłopaki pewnie by składniej opowiadali...
No to Wy sobie popaczcie ;)
Wersja terenowa poloneza (kiepskie ujęcie - z powodu niemożliwość przechodzenia przez sznury), przy dzisiejszym popycie na samochody terenowe miałby spory zbyt:
fragment twórczości dziecięcej (z muzeum kolejnictwa):
i moje ostatnie zakupy (bo reszta została w stolicy :/) Książeczka z prawej nabyta w antykwariacie :)
A na koniec należą się gratulacje dla osoby która zgadała co to za "potfór" był na zdjęciu :) Tak był to Turkuć podjadek - częsty szkodnik roślin ogrodowych, obwiniany czasami o przenoszenie tężca. Pragnę tylko dodać, że Turkuć należy do moich ulubionych owadów :)
A tymczasem pozdrawiam i znikam. Jutro do szkoły...
Śliczne te serwetki i pomyśleć że zachowały kolory. :)
OdpowiedzUsuńjak milo zobaczyc stare mejsca :):) dziekuje za przywołanie wspomnien... pozdrawiam irlandzka Warszawianka
OdpowiedzUsuńDziękuję :d
OdpowiedzUsuńLubie rozwiązywać zagadki biologiczne, nawet jeśli są suszone