czwartek, 2 maja 2013

189. Wszystko przez tę grawitację...

Jakiś czas temu pokazywałam  Wam mój mały obiekt pożądania... Oj jeszcze to chyba przed urlopem było - oj, to chyba baaaardzo dawno temu ;) Gdyby ktoś nie pamiętał, albo chciał zobaczyć oryginał to jest tutaj małe przypomnienie. Praca nad sukienka szybko poszła. Robiło się bardzo przyjemnie! Niestety, przestałam ją nosić bo utyłam i wyglądam jakbym w ciąży była :/ ale nie pozbędę się bo w planach mam wrócić do normy ;)
Jak wyszło?? Tak:
 Tak, wiem. Zdjęcie kiepskie - reszta z resztą też ;) Na powyższym zdjęciu sukienka wydaje się mała, ale niech was to nie zwiedzie! Na ludziu, bądź wieszaku pod wpływem grawitacji się wyciąga. I to rzec by mozna dosyć mocno, ale co się dziwić, włóczka jest dosyć ciężka sama w sobie... Na drugi raz zrobię ją z czegoś lżejszego i na pewno zrobię krótszy " karczek" - chyba tak można nazwac górną część. Długość będzie taka, żebym wstążkę wiązała pod biustem a nie w pasie... Właściwie na początku tak było, ale wszystko przez tę wredną grawitację...
 Tak właśnie na wieszaku wygląda. Widać jak się górna część wyciąga:
 A teraz parę detali, kiepskie zdjęcia, ale widać.

Po pierwsze wykończenie dekoltu, ramion i spodu to najprostsza z możliwych koronka, po drugie słupki nie są podwójne a pojedyncze (bo włóczka gruba):

 Wstążkę barwy niebieskiej muszę wymienić na inną, szerszą:


I na koniec rozchodzenie się spódnicy. Nie chciałam robić w literę A. Na biodrach się delikatnie rozszerza i dopiero na końcu rozchodzi sie bardziej:

 O! tutaj widać to o wiele lepiej:

Wiecie co?? tak się teraz zastanawiam: Czy to dalej ta sama sukienka??

A teraz wybaczcie, uciekam - przywieźliśmy dziś kolejną porcję toreb i kartonów z domu.

Cieeeeplutkie pozdrowienia!


PS. Mebli dalej brak - poza kuchennymi ;)



1 komentarz: